piątek, 13 grudnia 2013

rozdział 1

Rozdział1
Po woli otworzyłam oczy. Bolało mnie całe ciało. Byłam zesztywniała od leżenia na podłodze. Nie mogłam się ruszyć.Powoli zaczęłam się podnosić do pozycji siedzącej. Zrobiłam grymas gdy poczułam ból. Podniosłam rękę i dotknęłam lekko swojej twarzy, pod palcami poczułam zaschniętą krew i strupki. Ścisnęłam powieki by nie uleciała z nich ani jedna łza. Obejrzałam się, mój ojciec spał na fotelu. poczułam do niego odrazę i nienawiść. Nie mogę uwierzyć, że zasnął przed telewizorem gdy ja tak leżałam i myślałam że umieram. Niestety się obudziłam. Podniosłam się z ziemi na patrząc na protesty mojego ciała. Po cichu ruszyłam do łazienki. Było ciemno więc musiałam uważać by na nic nie wpaść, Jeszcze by się obudził... Wolę o tym nawet nie myśleć. Zamknęłam za sobą drzwi i odetchnęłam z ulgą. Poczułam wielki ból w klatce piersiowej. Złapałam się za nią i oparłam o drzwi. Tym razem mój oddech był krótki i urywany. Nie chciałam pogorszyć bólu. Podeszłam do lusterka i się przejrzałam. Straszny widok. Moja twarz cała była w krwi, zadrapaniach i siniakach. Okropne... przemyłam twarz chłodną wodą, że też muszę być podatna na siniaki. Podwinęłam koszulkę i spojrzałam na brzuch. Wydobył się ze mnie cichy jęk gdy zobaczyłam, że jest cały w siniakach. Reszty ciała bałam się obejrzeć. A to są tylko obrażenia zewnętrzne. Kasłałam krwią boje się, że wewnątrz mogę być bardziej poharatana. Usiadłam na małej wannie. Łokcie oparłam o kolana i schowałam twarz w dłoniach. Zaszlochałam i z moich oczu popłynął strumień łez. Boję się... Boję się każdego kolejnego dnia z nim. Nie dam rady tak dłużej żyć. Uspokoiłam się, zmyłam łzy i weszłam do swojego małego pokoiku. Do małej torby spakowałam wszystkie najważniejsze, rzeczy. Na palcach podeszłam do drzwi wyjściowych.
Założyłam swoje stare trampki. Ostatni raz spojrzałam na ojca.Ostatnia samotna łza popłynęłam moim policzkiem. Wyszłam z mieszkania. To koniec. Nareszcie jestem wolna.
Minęło z pół godziny odkąd wyszłam z mieszkania. Jest ulewa więc moja widoczność jest ostro ograniczona. Nie wiem gdzie jestem i nie wiem gdzie idę, Mocniej opatuliłam się kurtką gdy walnął mnie mocny podmuch wiatru. Cała się trzęsę z zimna ale nie mam zamiaru wracać. Nie wiem co dalej. Nie mam domu, nie mam pieniędzy, Nie mam gdzie się podziać. Nikt nie przyjmie bezdomnej 18-latki do pracy. Nie skończyłam nawet szkoły i nie wyobrażam sobie by teraz do niej chodzić. Mieszkając z ojcem miałam przynajmniej dach nad głową. Ale tylko to na jedzenie nigdy mi nie dawał wolał przepić. Sama jakoś dawałam sobie radę. Ale teraz to mogę gdzieś zamarznąć i każdy będzie miał to gdzieś albo co gorsza ktoś mnie zgwałci. Pokręciłam głową by zapomnieć o tych czarnych scenariuszach. Jakoś dam sobie radę. Muszę to zrobić.... Wiem, że to może być trudne ale nie mogę się poddać. Muszę to zrobić dla niej dla mamy. Kochała mnie i chroniła mnie przed nim, dopóki żyła. Tęsknie za nią, chciałabym być z nią znowu. Szkoda, że mi ją odebrał. Odebrał mi wszystko na czym mi za... Moje przemyślenia przerwał dźwięk klaksonu i pisk opon. Odwróciłam głowę w stronę dźwięku. Przez deszcz dostrzegłam tylko parę świecących reflektorów. Przerażona i sparaliżowana strachem nie mogłam się ruszyć. Było za ślizgo by samochód mógł zrobić manewr i mnie ominąć. Może to i lepiej w końcu spotkam się z  mamą. Przymknęłam powieki i czekałam. Poczułam ogromny ból, który minął szybko przestałam to czuć straciłam przytomność.

Oczami Harrego
- do zobaczenia Paul - krzyknąłem. Chłopcy też się pożegnali. Wyszliśmy z budynku oczywiście stał przed nim tłum fanek więc nie obeszło się bez ochroniarzy. Kocham nasze fanki ale czasem mam ich dość po całym dniu pracy. Głowa może rozboleć od tych ciągłych pisków. Ale gdyby nie oni do niczego byśmy nie doszli. Mamy najlepsze fanki na świecie. uśmiechnąłem się lekko.
- Z czego się cieszysz- zapytał Zayn. Wzruszyłem ramionami.                                                                       - o tym, że mamy najlepsze fanki na świcie- Poklepał mnie po plecach i wsiadł do samochodu. Ja usiadłem na miejscu kierowcy. Włączyłem silnik i wyjechałem na ulicę. Padał deszcz i mało co widziałem musiałem więc uważać na drodze.
- w końcu cały tydzień wolny- odezwał się Liam.
- co będziemy robić?- Zapytał Louis.
- Może zrobimy imprezę?- zaproponował Zayn. Każdy mruknął w pełnej akceptacji tego pomysłu.
- Kupimy dużo żarcia - krzyknął Niall. Zaczęliśmy się śmiać z entuzjazmu tego głupka. Nawet tego nie zauważył, świecą mu się oczy więc znając życie myśli o jedzeniu.
- Ta  a resztę tygodnia przeleżymy na kacu- skomentował Liam
- ja to mam zamiar bzy...- Zacząłem ale Lou mi przerwał.
- tak tak wiemy... Masz zamiar bzyknąć każdą laskę na imprezie - Przewrócił oczami - Zawsze to robisz-
- Zazdrościsz?- Zacząłem go drażnić.
- Ja nigdy..- zaczął ale przerwał nam krzyk Zayna.
- Harry...- przerażony patrzył na drogę. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem dziewczynę.  Szybko zacząłem hamować i trąbić. Ale nie zaczęła uciekać tylko stała. Serce biło mi jak szalone. Wpadłem w poślizg i nie mogłem zatrzymać samochodu. Wokół mnie słyszałem głosy chłopaków ale nie zwracałem na nie uwagi. Mocno przyciskałem hamulec.  Wszystko działo się jak w zwolnionym tępię. Uderzyliśmy w nią.
przednia szyba popękała. poduszki wybuchły. szarpnięcie spowodowało że mocno w nie zaryłem.
Samochód się zatrzymał, silnik zgasł.  W samochodzie zapadłą cisza. Słychać tylko nasz oddechy, płytkie i krótkie. Mocno ściskałem kierownicę i patrzyłem na leżące na ulicy ciało dziewczyny. Nie ruszała się.
Cały się trzęsę ze strachu  i z szoku. Nie mogłem się ruszyć. Usłyszałem za sobą jak ktoś zaszlochał. Pewnie Niall jest najbardziej wrażliwy. Jedynie Liam zachował czystość umysłu i szybko wyszedł z samochodu i do niej podbiegł. Chłopcy też powoli wyszli i podeszli. Słyszałem, że rozmawiali ale nie mogłem zrozumieć o czym. W uszach mi szumiało. Co ja zrobiłem?? Czułem łzy w oczach ale żadna nie spłynęła. Gdy tylko zamknąłem na chwilę oczy widziałem ten wypadek jeszcze raz. A co jeśli ona nie żyje?? Siedziałem tak i nie mogłem nic zrobić. Do samochodu wszedł Lou.
- Harry wszystko okej?- Zapytał zmartwiony. Przez dłuższą chwilę nie odpowiadałem.
-ja...- w ustach całkowicie mi zaschło- Czy ona żyje?- mój głos był cichy.
- tak ale jest nie przytomna i strasznie poturbowana- odpowiedział - zaraz powinna przyjechać karetka - dodał. Przez kilka minut siedzieliśmy w  ciszy, puki nie zobaczyliśmy nadjeżdżającej karetki. Kierowcy karetki przełożył dziewczynę na noszę i wsadzili do karetki. Liam przez chwilę rozmawiał o czymś z lekarzem. A potem odjechali. Wrócili do samochodu.
- Chyba powinniśmy pojechać do szpitala- powiedział Liam. Pokiwałem głową i przekręciłem kluczyki w stacyjce. Silnik zaryczał i zgasł. Spróbowałem ponownie ale nic z tego.
- Kurwa- krzyknąłem i mocno walnąłem w kierownice.
- uspokój się nic to nie da - krzyknął do mnie Lou
- A co mam zrobić ?- zadałem pytanie retoryczne podniosłym głosem.
- Zamknijcie się oboje - Liam przywołał nas do porządku. Głośno odetchnąłem - Pojedziemy taksówką a samochód nam z holują do warsztatu - warknął.
- masz racje sory. Ja.. po prostu spanikowałem - wyszeptałem szczerze.
- wiemy Harry, My też -  pocieszył mnie Zayn.
Liam zadzwonił do warsztatu a Zayn po taksówkę. Po chwili byliśmy już  w drodze do szpitala. W ciszy przejechaliśmy i weszliśmy do środka. Do moich nozdrzy dostał się zapach typowy dla szpitali. Podeszliśmy do recepcji.
- przepraszam- zwróciłem się do kobiety po trzydziestce, patrzyła na mnie jakbym marnował jej cenny czas - Przywieziono tu nie dawno dziewczynę z wypadku chciałbym wiedzieć gdzie jest?- zapytałem
Kobieta westchnęła i zaczęła przeglądać jakieś papiery. Zacząłem się coraz bardziej niecierpliwić gdy się nie odzywała.
- Tak jest na oddziale operacyjnym. Nie mogą panowie tam wejść przykro mi- uśmiechnęła się sztucznie. Myślałem że walnę ją  w twarz!!
- Na którym to poziomie?-
- nie mogą panowie...- Tym razem jej przerwałem.
- Gdzie?- powtórzyłem pytanie nie znoszącym sprzeciwu głosem.
- poziom drugi, sala 312- Posłałem udawany uśmiech i szybkim krokiem odszedłem.
Szybko dostaliśmy się pod właściwą salę. Ale nie mogliśmy wejść. Dostałem się tam tylko na chwilę żeby od razu mogli mnie wyrzucić, nie chciałem się kłócić więc dałem spokój. Przez te kilka chwil zdążyłem zobaczyć posiniaczoną twarz dziewczyny. To nie możliwe, żeby po takim wypadku była aż tak posiniaczona i zadrapana.
- Co jest?- zapytał Niall, który doszedł do nas dopiero po chwili. dziwię się, że on jest wstanie normalnie się zachowywać, mnie to przytłacza a co dopiero z jego wrażliwością. Westchnąłem i przeczesałem dłonią swoje włosy ciągnąc za końcówki.
- Nie chcą nas wpuścić- odpowiedziałem.
- więc zostało nam czekać- westchnął Payne siadając na krzesełkach. Przytaknąłem mu rację i usiadłem obok. teraz zostało nam tylko czekać. Mam nadzieje, że nic jej nie będzie, nigdy bym sobie nie wybaczył jakby coś się jej stało.
- To nie twoja wina stary- powiedział Zayn jakby czytał w moich myślach. Nie skomentowałem tego tylko zakryłem twarz w dłoniach. Nie wiem ile tak czekaliśmy. Jak tylko zobaczyliśmy lekarza od razu do niego podeszliśmy.
- Co z nią?- zapytałem bez żadnych ceregieli. Siwiejący mężczyzna krzywo  na mnie spojrzał, no co nie mam czasu na bezsensowne grzeczności. Jego mina była obojętna nie wiem czemu ale.. przygotowałem się na najgorsze...
___________________________________________________________________________
I co o tym myślicie????  Komentujcie!!!! Jak dla mnie wyszedł beznadziejnie :C jakoś nie mam weny ale coś napisać trzeba co nie?

6 komentarzy:

  1. Jezu cudooo naprawdę jesteś cudowna dziewczyno !!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, podoba mi się coraz bardziej...Jak czytałam , to nie miałam pojęcia, że to Harry ją potrącił, myślałam, że to jakiś pijak.

    OdpowiedzUsuń