czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 27

Od razu mówię nie sprawdzałam błędów więc bardzo za nie przepraszam.

Oczami Harrego
Boże, co ja zrobiłem? To nie tak miało być! Przecież ona mi tego nie wybaczy. Jestem pieprzonym idiotą. Po co Mandy tu przyłaziła? Czy nie dałem jej jasno do zrozumienia, że nie chcę jej. Spotkaliśmy się kilka razy na seks, ale nic więcej, szybko to zakończyłem. Przyszła mnie przekonać, żeby tego nie kończyć, bo było nam razem dobrze, a ja jak głupi poddałem się jej urokowi i wskoczyliśmy do łóżka. Louis miał rację, żeby się w to nie pakować, bo mam świetną dziewczynę, ale nie! Ja musiałem wiedzieć lepiej. Zjebałem wszystko zdradzając dziewczynę w której się zakochałem. Ona jest lepsza, fajniejsza, ładniejsza i mądrzejsza od Mandy, więc o czym ja kurwa myślałem. Powinienem się lepiej pilnować, a nie ulegać pierwszej lepszej dziwce. Przejechałem dłońmi po twarzy, by choć trochę ochłonąć. Co robić? Szybko założyłem dresy i pognałem do pokoju Sel. Drzwi oczywiście były zamknięte, ale czego mogłem się spodziewać?
- Sel! Kochanie otwórz – poprosiłem, pukając. Jednak zero reakcji z jej strony. - Sel proszę cię – poprosiłem ponownie. Usłyszałem jakiś dźwięk, zgaduje, że to łózko skrzypi. Przez moje ciało przepłynęła fala ulgi. Wszystko jej wyjaśnię, przeproszę ją i będę błagał by mi wybaczyła. Skrzywiłem się gdy usłyszałem trzask drzwi jej łazienki, wcale nie chciała mi otworzyć, ona po prostu uciekła ode mnie. Jestem głupi, przecież to nie może być tak łatwe. Ale ona mi wybaczy, wiem to, powiedziała, że mnie kocha więc mi wybaczy i wszystko będzie dobrze. Oparłem czoło o drewniane drzwi i zacząłem głęboko oddychać. Musi mi wybaczyć, bo nie chcę żyć bez niej.
- Harry – Usłyszałem głos Louisa, odwróciłem się w jego stronę i spojrzałem na jego twarz. - Ona jest szóstym członkiem naszej małej rodzinki, jeśli ona odejdzie to nie będzie to samo – powiedział. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Nie odezwałem się ani słowem tylko spuściłem głowę, oparłem się o ścianę za mną i zjechałem po niej na ziemię.
Nie mogę jej stracić, ale boje się, że już na to za późno. Ona miała i tak gówniane życie, a ja przyczyniłem się do tego, że ono dalej takie będzie.
Jestem wielkim pierdolonym idiotą!

Oczami Nialla
- Jestem wyczerpany – wymamrotał Zayn. Zgadzam się z nim, dzisiejszy dzień był męczący. Musieliśmy popoprawiać kilka rzeczy i przećwiczyć. Zazdroszczę Harremu i Lou, że mogli zostać sobie w domu. Wszedłem za Liamem do środka, szybko zdjąłem buty i kurtkę, idę od razu spać.
- Czy to walizka Sel? - spytał Zayn. Wszystkie moje zmysły się od razy wyostrzyły, przeniosłem wzrok na kwiecistą walizkę stojącą pod ścianą. Jestem pewny, że to walizka Sel! Wróciła wcześniej, stęskniłem się za nią. Wielki uśmiech uformował się na mojej twarzy.
- Miała wrócić pojutrze – wymamrotał Liam i spojrzał na mnie. Przewróciłem oczami, odkąd się dowiedział co czuje do Sel strasznie mi się przygląda. To denerwujące.
Jestem cały w skowronkach na myśl, że zobaczę Sel. Szybko ruszyłem do salonu, już za chwilę ją zobaczę. Niestety na kanapie są tylko chłopcy, a gdzie jest Sel? Po chwili poczułem atmosferę panującą w tym pokoju, jest tak jakby martwa. Podszedłem do chłopaków i spojrzałem na ich twarze. Harry niewyraźnie patrzy w przestrzeń i coś mamroczę pod nosem, w reku trzyma butelkę wódki opróżnioną w połowie, Lou zamyślony przyglądał się ścianie. Kurwa co się stało? Sel nic się nie stało, prawda? Zacząłem wewnętrznie panikować.
- Gdzie ona jest? - spytałem. Lou spojrzał na mnie.
- W swoim pokoju – wymamrotał. Odetchnąłem z ulgą i spokojniejszy siadłem na fotelu. Nic jej nie jest, a już się bałem, że... nie ważne. Przejechałem dłońmi po twarzy by się trochę uspokoić.
- Więc co się stało? - Uprzedził mnie Zayn, na pewno myśli o tym samym co ja. Spojrzeliśmy na Harrego, coś mi mówi, że to głównie o niego chodzi. Jednak on nie wydaję się zdatny do rozmowy.
- Harry ją zdradził – westchnął Lou. Co. Do. Kurwy??! Wszyscy spojrzeliśmy zaskoczeni, tym co właśnie usłyszeliśmy. Wydawało mi się, że Harry naprawdę ją kocha. Co za jebana, pierdolona szumowina jak mógł ją tak zranić. Wiem, że ona też go kocha, po prostu to było widać po nich. Boli to jak cholera, ale oni są szczęśliwi, więc nic nie mogłem zrobić. Przeczesałem dłonią włosy.
- Ale, jak?... co? - spytał Zayn plącząc się i mówiąc nie składnie.
- Spotkał się kilka razy z jakąś blondynką, przez przypadek się dowiedziałem, obiecałem temu debilowi, że nic nie powiem. Powiedział, że więcej się z nią nie spotka, a to był tylko jakiś głupi błąd. Nie wiadomo po co tu przylazła, skończyli w łóżku, a Sel ich przyłapała – wyjaśnił.
Jeśli ona przez niego, odejdzie od nas obiecuje, że go zabije. Jak on mógł? Miał przy sobie najwspanialszą dziewczynę pod słońcem i ją zdradza. Mimo to, nie mogę przestać się w duchu uśmiechać. Chciałbym, a nawet powinienem, ale nic nie mogę na to poradzić, cieszę się bo oni nie będą razem. Moja nadzieja, na to że mogę ją zdobyć odżyła na nowo.
- Co z nią? - spytałem. Teraz chodziło tylko o nią, mam nadzieje że nie płaczę przez niego. Lou wzruszył ramionami.
- Zamknęła się w pokoju, więc nie wiem – wymamrotał. Zerwałem się z kanapy i ruszyłem na górę.
- Dokąd to? - spytał Liam. Nie odpowiedziałem, jakby kurwa nie wiedział.
Zatrzymałem się przed jej drzwiami, zapukałem cicho jednak nie usłyszałem, żadnej odpowiedzi.
- Sel, otwórz proszę – powiedziałem. Nadal cisza. Kurwa mam nadzieje, że nic sobie nie zrobiła. Jeśli teraz nie odpowie, obiecuje wywarze te drzwi. Otwierałem usta by coś powiedzieć, ale przerwał mi cichutki szloch. Ona płaczę, tak bardzo chcę ją teraz pocieszyć.
- Niall idź sobie – wyszeptała. Przez te drzwi ledwo co usłyszałem, ale przynajmniej wiem, że nic poważnego jej nie jest.
- Pogadajmy, proszę – powiedziałem.
- idź – wymamrotała. Słyszałem jak odeszła od drzwi.
Bardzo pragnę ją zobaczyć, ale odszedłem od drzwi. Może jak ochłonie to mnie wpuści.

Oczami Seleny.
Tępo patrzę w białe płytki na ścianie. Nie mam siły na łzy, więc nie płaczę, w sumie to na nic nie mam siły. Jedyne na co mam ochotę to amfetamina. O tak ona cholernie by mi teraz pomógła.
Kolejna osoba, którą kochałam mnie zraniła. Co ja pierdole, kochałam? Kocham!
Fakt, że on jest obok w pokoju zabija mnie. Postanowiłam, że jak położą się spać to ucieknę. Jakie szczęście, że moja walizka nadal stoi przy drzwiach. Powoli wstałam z zimnej podłogi, zdrętwiały mi wszystkie kości. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na zegarek. Już po północy?! Nawet nie zauważyłam jak ten czas szybko zleciał. Do małej torebki wsadziłam najbardziej potrzebne rzeczy, ciuchy są w walizce, więc nie muszę się o nie martwić. A co jeśli, jeszcze nie położyli się spać? Najwyżej z powrotem ucieknę do pokoju. Uchyliłam drzwi i wyjrzałam na korytarz, okej jest pustko. Na palcach zeszłam na dół. Może powinnam zostawić im jakąś karteczkę? W sumie jestem dorosła nic im do tego. Na myśl o tym, że więcej ich nie zobaczę, mam ochotę wyć. Nie mogę się z nimi więcej widywać, zbyt bardzo będą mi przypominać o Harrym. Weszłam do korytarzu i założyłam buty oraz kurtkę, wzięłam jeszcze walizkę i byłam gotowa by otworzyć drzwi i wyjść.
- Sel?! - Usłyszałam za sobą. Stanęłam i spuściłam głowę. Co jest? Dlaczego on do cholery nie śpi. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się w stronę Nialla. - Gdzie się wybierasz? - spytał.
- Ja... Nie mogę, po prostu nie mogę – załkałam. Od razu zrozumiał o czym mówię.
- Proszę powiedz, że nie odchodzisz – zabłagał. Spojrzałam na swoje buty. - Nie odchodź - wyszeptał. Chciałabym i to bardzo. Podszedł do mnie i dwoma palcami podniósł mój podbródek. Spojrzałam prosto w jego smutne, niebieskie oczy. Szybko zamknęłam swoje, by nie uronić, a ni jednej łzy. Właśnie dlatego nie chciałam się żegnać, to jest cholernie trudne i bolesne.
- Nie mogę mieszkać z nim pod jednym dachem – wyszeptałam.
- Nie możesz nas zostawić, jesteś częścią naszej rodziny – powiedział.
- Muszę... -
- Obiecaj przynajmniej, że wrócisz – poprosił. Nie odezwałam się, nie mogę mu tego obiecać, bo boje się, że nigdy nie dotrzymam obietnicy. - Obiecaj! -
- Przykro mi... - mój głos był ledwie słyszalny.
- Proszę cię zostań z nami, ze mną, nie odchodź. - Poczułam jak jego ramiona mnie obejmują, po chwili mocno się tuliliśmy.

- Nie utrudniaj tego. - Poczułam łzy na policzkach.
- To zostań. - Odsunęłam się od niego, tyłem podeszłam do drzwi i wymacałam klamkę.
- Żegnaj Niall – powiedziałam. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz.

Oczami Nialla.
- Żegnaj Niall – powiedziała i wyszła. Nie, nie, nie zostań proszę. Tak bardzo jak chciałbym ją tu zatrzymać, wiem, że nie mogę. Nie mogę uwierzyć, że to może być ostatni raz kiedy ją widzę. Pieprzony Harry. Minęły dwie minuty, a już cholernie za nią tęsknie. Oparłem się o ścianę. To koniec, to jest zasrany koniec.
Rano*.
Nie mogłem zasnąć, więc całą noc przesiedziałem na kanapie rozmyślając o Selenie. Spojrzałem na zegar, jest 8 rano. Usłyszałem, że ktoś schodził na dół, po chwili widziałem całą czwórkę. Spojrzałem na Herrgo. Wygląda na to, że on też nie przespał tej nocy. Zacisnąłem szczękę i pięści, mam wielką ochotę mu zajebać.
- Cześć Niall, siedziałeś tu całą noc – spytał Liam. Kiwnąłem głową. Nie mam siły z nimi rozmawiać. Wstałem z kanapy i ruszyłem na górę.
- Coś się stało? - Głos Lou mnie zatrzymał. Nie odwracałem się w jego stronę, tylko spojrzałem na podłogę.
- Odeszła – wyszeptałem.
- Co? -
- Nie ma jej, odeszła – powtórzyłem łamiącym się głosem.
- Co? Ale jak to – powiedział Lou. Po chwili już biegł po schodach do jej pokoju. Odwróciłem się w stronę chłopaków. Każdy z nich przeżywał szok. Szczególną uwagę zwróciłem na Harrego. Założę się, że na mojej twarz widać, obrzydzenie i nienawiść. Po chwili wrócił Lou.
- Nie ma jej – potwierdził moje słowa. Zayn, Lou i Liam spojrzeli w ten sam punkt co ja. Oni też mają mu za złe to co zrobił.
- Ale... ale dlaczego? - wymamrotał. Prychnąłem zwracając na siebie uwagę.
- Jeszcze się pytasz? - krzyknąłem. - To twoja wina, że odeszła. Podobno ją kochałeś, a zdradziłeś ją , miałeś taką świetną dziewczynę – Dałem upust swoim emocjom.
- Co cie to obchodzi co zrobiłem? - Też podniósł głos. Zacząłem do niego podchodzić.
- Co mnie to obchodzi?! Przez ciebie straciliśmy przyjaciółkę rozumiesz? Ona już nie wróci, a bez niej to już nie będzie to samo. Jak ty w ogóle mogłeś pomyśleć, żeby jej to zrobić. Piękna, mądra inteligenta, zabawna, czego ci w niej brakowało? - W jego oczach błysnęło coś dziwnego.
- Zakochałeś się w niej prawda? - spytał retorycznie. Otworzyłem usta by coś powiedzieć, jednak nic się z nich nie wydostało. Zaśmiał się. - Kochasz ją i wkurwia cię fakt, że wolała mnie. - Patrzyłem się na niego szerokimi oczami. Chłopaki patrzyli to na mnie to na niego. Ja on się kurwa domyślił?
- Wolała ciebie?! To czemu się ze mną całowała? - Krzyknąłem. Zaskoczył ich ten fakt. Jestem wkurwiony, jeśli zaraz się nie zamknie to mu przypierdolę. Zignorował to co powiedziałem i kontynuował swoją gadkę.
- Zazdrościsz, że wybrała mnie, że to mnie kochała, że to mnie całowała, że to mi oddała swoje boskie ciało. Z resztą to nic dziwnego. Kobiety zawsze wolały mnie. No bo kto by ciebie chciał?! Nieśmiały chłopaczek, który się tylko obżera. Proste, że wybrała tego przystojniejszego, lepszego, kogoś kto będzie potrafił dać jej przyjemność samym językiem... - Nie skończył mówić, bo mu przerwałem. Nie mogłem go już dłużej słuchać, nie wytrzymałem. Rzuciłem się na niego z pięściami i zacząłem okładać go po twarzy.
- To twoja wina sukinsynu. Podobała mi się od samego początku, ale jak zwykle musiałeś się w to wjebać – krzyknąłem co i rusz go waląc. Nie wiem jak się wydostał, ale po chwili to ja dostawałem po twarzy.
- Zawsze dziewczyny wolały mnie, bo ty jesteś żałosny – krzyknął.
- Żałosny mówisz?! Byłem jej najlepszym przyjacielem, wolała spędzać czas ze mną, ba nawet się ze mną całować, ale ty mąciłeś jej w głowie! - Poczułem czyjeś ręce, próbujące mnie odciągnąć Próbowałem się wyrwać, ale się nie udało, spróbowałem także go kopnąć, ale już był za daleko.
- Pieprz się! -
- Może i cię wolały, ale chyba same dziwki. W życiu nie znajdziesz sobie dziewczyny na dłużej, ruchałbyś wszystko co się rusza. -
- Uspokójcie się – warknął Liam. Poczułam na twarzy coś mokrego. Przetarłem rękawem i zobaczyłem krew. Spojrzałem na Harrego. Wygląda strasznie, cieszę się, że to dzięki mnie. Jego oko jest podbite i ma pęknięta wargę, nos prawdopodobnie też mu złamałem. Uśmiechnąłem się na ten widok. Nie żałuje, że to zrobiłem.
- Jesteście przyjaciółmi,nie możecie tego robić. -
- Do chuja z takim przyjacielem – splunąłem. Jego morderczy wzrok przeniósł się na podłogę, czyżbym na jego twarzy widział wstyd? I bardzo kurwa dobrze.
- trudno stało się. Harry spieprzył sprawę, to prawda, ale to nie znaczy, że mamy mu tego nie wybaczyć - powiedział. Jak zwykle próbuje wszystko załagodzić.
- Nigdy mu nie... - Zacząłem.
- Zamknij się – przerwał mi Liam. - Wiecie, że ona by nie chciała waszych kłótni - powiedział.
- Teraz to nie jest już ważne, bo jej tu nie ma – prychnąłem. - Puść mnie – wydarłem się na Zayna i wyrwałem mu się. Szybkim krokiem ruszyłem na górę. Muszę się jakoś uspokoić, czuje jak przez moje ciało przelewa się wściekłość. Że też musiałem się w niej zakochać! Najwidoczniej miłość nie była nam pisana. Może tak miało być... Gdybym tylko wtedy zaczął szybciej działać, za nim Harry się w to wszystko wpakował, może teraz wszystko by wyglądało inaczej. Byłaby ze mną, a ja nigdy bym jej nie skrzywdził. Oboje byśmy byli szczęśliwi.
Muszę przestać gdybać i o niej myśleć, to w niczym mi nie pomoże. Ona odeszła i już nie wróci.

__________________________________________________________
Okej jest rozdział.
W ogóle nie mam weny
to mnie dobija bo siadam i wgapiam się w monitor i nwm co napisać
obserwujcie mnie na TT :P Tam zadawajcie pytanie jeśli takowe macie
przepraszam, że tak długo czekaliśćie
postaram się dodać szybciej

czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział 26

Rozdział 26 dedykuje ludziom z TT
Przeczytajcie notkę pod rozdziałem :)

Miesiąc później*
Wysiadłam z pociągu i rozejrzałam się po stacji, nie ma dziś tłumów, może nie będzie korków. Mam nadzieje bo nie mogę się doczekać aż wrócę do domu. Postanowiłam zrobić chłopakom niespodziankę i nic im nie mówiłam o tym, że wracam wcześniej. Wyjęłam telefon z torby i zadzwoniłam po taksówkę. Skoro czekam zadzwonię do Harrego i spytam się go co robi. Odebrał po trzecim sygnale.
   - Halo-
   - Cześć kochanie -
   - Coś się stało? - Okej żadnego powitania, a ni nic tylko co się stało. Musi się coś stać bym mogła zadzwonić do chłopaka?
   - Nie, tak dzwonię dowiedzieć się co słychać -
   - W sumie nic. Ja z Lou siedzę w domu, a reszta musiała pojechać do studia – powiedział szybko. - Muszę kończyć, nie mam czasu rozmawiać. Pa -
   - Ale Harry... - zaczęłam jednak on zdążył się rozłączyć. Wyjechałam na tydzień i jakoś za każdym razem nie miał czasu ze mną rozmawiać. Pewnie ma dużo pracy, w końcu jest gwiazdą, a ja zaczynam panikować tylko dlatego, ze nie ma dla mnie zbyt dużo czasu. A może jednak powinnam panikować, no bo tylko pomyślcie. Harry jest sławny i bogaty może mieć każdą, jaka jest szansa, że wystarczy mu ktoś taki jak ja, zwykła przeciętna nic nieznacząca dziewczyna. Naprawdę nie chcę, żeby to się skończyło. Z każdym dniem czuje do Harrego coś więcej, zakochuje się w nim na zabój, jeśli już go nie kocham. Jest mi z nim bardzo dobrze, przyzwyczaiłam się do tego, że jest przy mnie. Zaczyna mnie to przerażać, tak naprawdę nigdy nie kochałam chłopaka, owszem zauroczyłam się, myśląc, że to miłość, ale nigdy się nie zakochałam. Jamesa myślałam, że kocham ale tak naprawdę było mi wygodnie z nim żyć, nawet nie zachowywaliśmy się jak w związku, każdy miał tak naprawdę gdzieś drugiego. To co czuje do Harrego jest całkiem inne, ale podoba mi się. Jest takie przyjemnie, kiedy go widzę, kiedy z nim rozmawiam, gdy się przytulamy lub możemy zapomnieć o całym otaczającym nas świecie gdy się całujemy. Znamy się kilka miesięcy, ale zdążyłam go pokochać. Jeszcze nie wyznawaliśmy sobie miłości, a ja na pewno prędko tego nie zrobię. Dziwnie bym się czuła, ostatniej osobie, której to szczerze powiedziałam była moja matka. Potem już nigdy nie miałam nikogo do kochania, puki nie poznałam chłopców.
Z zamyślenia obudził mnie klakson, podskoczyłam lekko i spojrzałam na taksówkę. Nawet nie zauważyłam jak podjechała. Szybko do niej wsiadłam i podałam taksówkarzowi adres, po chwili już byliśmy w drodze.
Wracając do moich wcześniejszych myśli, śmiało mogę stwierdzić, że jestem szczęśliwa i nawet dobrze radze sobie z moim głodem narkotykowym. Mam jeszcze czasem jakieś załamania, ale potrafię się opanować i nic nie brać. W końcu od naprawdę długiego czasu czuję się szczęśliwa i pełna życia. Emanuje ode mnie czysty entuzjazm. W końcu mam powody by dalej żyć. Nie sądziłam, że kiedyś stanie się coś takiego. Myślałam, że do końca życia będę mieszkała w jakiejś spelunie i wciągać narkotyki, aż w końcu by mnie to zabiło, a tu proszę taka zmiana akcji.
Siedzę jak na szpilkach, jestem cholernie podekscytowana tą niespodzianką dla chłopców. Niby to nic nadzwyczajnego, ale to naprawdę fajne i strasznie się za nimi stęskniłam, mam nadzieje, że oni za mną też. Wiem, że to dziecinne, ale czy czasem prawie dorosły nie może się zabawić, jak za młodych lat. Wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy zobaczyłam wille chłopców. To tylko tydzień, a zachowuje się jakbym nie widziała się z nimi kilka lat, ale nie mogę na to nic poradzić, taka już jestem.
Wyszłam z taksówki i pognałam do środka ciągnąć za sobą walizkę. Otworzyłam drzwi i znalazłam się w korytarzu. Odstawiłam walizkę i zdjęłam buty, by po chwili szybkim krokiem ruszyć do salonu. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu loków Harrego, jednak nie było go tu. Na kanapie znajdował się tylko Lou. Z niewielkim zainteresowaniem oglądał jakiś film, podjadając popcorn. Jeszcze mnie nie zauważył, w sumie dobrze. Po ciuchu zaszłam go od tyłu i krzyknęłam stojąc tuż nad nim. Nie spodziewał się tego więc podskoczył wysypując popcorn na kanapę. Spojrzał na mnie zaskoczony, a ja posłałam mu wielki uśmiech, po chwili i jego kąciku ust uniosły się do góry.
   - Sel?! Wróciłaś jak fajnie, nudnawo tu bez ciebie i jakoś cicho w nocy – powiedział. Walnęłam go w ramię i się zaśmiałam.
   - Stęskniłam się – powiedziałam i go przytuliłam. - Gdzie Harry? - spytałam. Jego uśmiech zniknął, ale po chwili pojawił się mały nerwowy uśmieszek.
   - Nie ma go – powiedział.
   - Rozmawiałam z nim. Powiedział, że siedzicie w domu. -
   - tak powiedział?! - zaśmiał się nerwowo. - Siedzieliśmy, ale właśnie co wyszedł do sklepu. Jeszcze go dogonisz – powiedział i złapał mnie za ręce ciągnąć w stronę korytarza. Jest jakiś zdenerwowany, coś mi się nie podoba w jego zachowaniu, jest podejrzane. Wiem, że coś kręci i zaraz dowiem się co.
   - Lou coś się stało? -
   - nie, czemu. - Nie wygląda na zbyt zadowolonego moim przyjazdem, chcę się mnie pozbyć z domu, tylko dlaczego? Jeszcze dosłownie minutę temu się cieszył, a teraz się tylko denerwuje.
   - Widzę, że coś kręcisz. Gdzie jest Harry?- spytałam po raz drugi. Mam wrażenie, że chodzi o niego i nie będzie to dobra wiadomość. Zaczęłam się martwić. Raczej nic mu się nie stało gadałam z nim niedawno i było wszystko okej, więc o co chodzi do cholery.
  - Mówiłem ci wyszedł do sklepu... - zaczął mówić gdy nagle usłyszałam jakiś stłumiony dźwięk dochodzący z góry. Oboje z Lou spojrzeliśmy na sufit, przez chwilę staliśmy w ciszy dopóki znowu tego nie usłyszeliśmy. Wyrwałam swoje dłonie Louisowi i ruszyłam w stronę schodów.
  - Sel zaczekaj, nie idź tam – poprosił. Jednak nie zatrzymałam się, chcę do cholery wiedzieć co jest grane i dlaczego kłamał, że Harry wyszedł, skoro to prawdopodobnie jego słychać na górze. Wspięłam się po schodach i zaczęłam dokładnie słyszeć te dźwięki. Szłam coraz wolniej w stronę jego drzwi, domyślając się co tam się dzieje. Ale jak... jak do cholery...myślałam, że my... Boże!
Stanęłam przed drzwiami, powstrzymując łzy. Teraz dokładnie było słychać jęki i dudnienie łóżka. Spojrzałam na Lou, który stał na środku pokoju ze spuszczoną głową i wstydem wymalowanym na twarzy, nie odważył się na mnie spojrzeć. Jak oni mogli? Harry prawdopodobnie zdradza mnie za tymi drzwiami. Lou wiedział i nic mi nie mówiąc próbował ukryć, że jego najlepszy przyjaciel zdradza swoją dziewczynę. Jeszcze robi to w tym domu, przecież ktoś mógł ich przyłapać, a co jeśli reszta wie, ale też to ukrywają. Co robić? Co ja mam robić? Na pewno tak tego nie zostawię, zemszczę się jakoś i chyba już nawet wiem jak. W końcu przyznałam się przed samą sobą, że go kocham a on postanowił mnie zdradzić. O nie to mu nie ujdzie na sucho. Sięgnęłam po klamkę i przełknęłam ślinę. Lekko się zawahałam za nim sztucznie się uśmiechnęłam i popchnęłam drzwi. Mój wzrok padł od razu na łóżko, gdzie jakaś blondynka leżała pod Harrym. Powstrzymałam cisnące mi się do oczy łzy. Byli tak zatraceni w przyjemności, którą dawali sobie nawzajem, że dopiero po chwili zorientowali się, że tu weszłam. Chyba nigdy nie wymażę tego widoku ze swojej pamięci.
Oboje byli zaskoczeni moim wtargnięciem, jednak ich emocje zaczęły się zmieniać. Na twarzy Harrego ukazało się przerażenie, a na twarzy blondynki nic innego jak czyste zaciekawienie. Harry szybko podniósł się z jej szczupłego ciała, kładąc się na miejsce obok. Nie bardzo wiedział co ma zrobić, ale nawet jeśli coś wymyśli nic mu to nie da. Z szerokim uśmiechem podeszłam do nich. Spojrzałam na blondynkę i posłałam jej przyjazny uśmiech.
   - Cześć jestem Selena dziewczyna Harrego – przedstawiłam się, specjalnie zaakcentowałam słowo dziewczyna. - A ty? - spytałam. Wyciągnęłam w jej stronę dłoń by się przywitać.
   - M-Mandy – wyjąkała i ujęła moją dłoń. Wygląda na zażenowaną i zawstydzoną. O tak blond małpo powinno ci być cholernie wstyd! Krzyknęłam w myślach. Odwróciłam się do nich i wzrokiem przeczesałam podłogę. Zauważyłam sukienkę, podeszłam i podniosłam ją z ziemi. Z powrotem odwróciłam się do nich i podałam sukienkę dziewczynie.
   - Zostawisz nas na chwilę samych, chce pogadać z MOIM chłopakiem na osobności – poprosiłam. Przełknęła ślinę i wyskoczyła z łóżka. Wychodząc szybkim krokiem z pokoju, szamotała się z sukienką próbując ja założyć. Wiecie co jest w tym najbardziej wkurzające? To, że ta dziwka jest ładna, naprawdę bardzo ładna. Ma idealną sylwetkę, której mogę jej tylko pozazdrościć. Nie jestem gruba, ale nawet trochę nie jestem chuda tak jak ona. Proste blond włosy opadają jej na ramiona i sięgają do połowy pleców, z twarzy też jest śliczna. Gdyby była brzydka zniosłabym to lepiej. Odprowadziłam ją wzrokiem dopóki nie zniknęła za drzwiami. Teraz czeka mnie konfrontacja z Harrym. Nie wiem czy jestem na to gotowa i czy w ogóle chcę spojrzeć mu w oczy, nie po tym co zrobił. Ale zaczęłam tę chorą grę i muszę ją skończyć. Powoli odwróciłam się w jego stronę. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam, że stoi tuż przy mnie w bokserkach. Jeszcze przed chwilą leżał nagi w łóżku.
   - Ja przepraszam... Nie chciałem tego robić, tak jakoś wyszło... - zaczął się tłumaczyć, jednak mu przerwałam kładąc palec na jego wargach. Wyglądał na więcej niż zdziwionego. Przysunęłam się do niego.
   - Wiesz Harry, mówi się, że osobom które się kocha wybacza się wszystko – powiedziałam. W jego oczach było widać triumf, myśli, ze mu wybaczam? Głupiec. - Ale ja najwidoczniej cię nie kocham – mruknęłam, kąciku jego ust które przed chwila podniosły się lekko do góry, opadły do dołu. Wiem, że to cholernie kłamstwo, ale nie potrafię mu wybaczyć. Uśmiechnęłam się do niego niewinnie i zrobiłam coś czego w ogóle się nie spodziewał. Kopnęłam go z całej siły w jaja, zachwiał się i cofnął się do tyłu, jęcząc z bólu, złapał się za obolałe krocze i upadł na kolana mocno zaciskając swoje powieki, na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Czy jestem z siebie dumna? Tak i to bardzo, idealnie odegrałam swoją rolę.
   - to tak, żebyś pamiętał, żeby nie zranić kolejnej osoby, która będzie ci ufała i której będzie cholernie na tobie zależało – syknęłam. Odwróciłam się na pięcie i z podniesioną głową wyszłam z pokoju Harrego trzaskając drzwiami. Dopiero za tą drewnianą powłoką pokazałam swoje prawdziwe uczucia i emocje, czyli wielkie rozczarowanie, złość i ogromny smutek. Nie próbowałam dłużej utrzymać łez, pozwoliłam płynąć im po moich policzkach. Spojrzałam na Louisa, który stał oparty o ścianę. Posłałam mu pełne rozczarowania i bólu spojrzenie. Uważałam go za przyjaciela, a kłamał mi w żywe oczy. Szybkim krokiem ruszyłam do swojego pokoju, omijając Lou, który chyba chciał coś powiedzieć. Nie mam zamiaru go słuchać i jego głupich tłumaczeń. Nic nie zmieni tego, że zachował się podle. Zamknęłam się w swoim pokoju i zaczęłam łkać. Moje życie to wielkie bagno, z którego nie można wyjść, gdy myślisz, że złapałeś się gałęzi i prawie jesteś na stałym lądzie, to się mylisz, bo ta cholerna gałąź zawsze się złamie.
Może to znak, ze nie powinnam kochać. Kochałam ojca i co? Kochałam Harrego i co? Jedno wielkie gówno. Ma dość, mama po prostu cholernie tego dość...

_________________________________________________________
sorki,  że tak długo jakoś tak wyszło.
Kurdę całkowicie straciłam wene do tego pomysłu i nie wiem co pisać, dlatego taki do bani. 
Postanowiłam nie pisać jakieś bezsensownych wątków tylko od razu przechodzę do ważniejszych rzeczy.
jakieś pytania odnośnie rozdziału??? Pytać na TT  https://twitter.com/pudelek12  Przy okazji zaobserwujcie mnie tam piszę o blogu różne rzeczy więc tak...
dziś, krótki rozdział, ale postaram się dodać szybko nowy...O to pytać się na TT
Komentujcie!
Wiem, że trochę skiepściłam ale jak mówiłam straciłam wenę!!