sobota, 13 września 2014

Rozdział 36

- Lubię cię i to bardzo, uwielbiam spędzać z tobą czas, ale ja nie kocham... powinieneś wiedzieć od początku jaka ja jestem – powiedziałam.
- To nie prawda, wiem, ze mnie kochasz. Bo po co było by to wszystko, te razem spędzony chwilę, byłaś szczęśliwa... - desperacja wdarła się do jego przemowy.
- Nigdy nie było mowy o prawdziwym związku. -
- Prawdziwym? - Zmarszczył brwi.
- jesteśmy razem bo tak jest fajnie i wygodnie, między nami super układa się w łóżku, myślałam że to oczywiste, że nic więcej z tego nie będzie – wyjaśniłam.
- Jesteś ze mną tylko dlatego, że jest ci wygodnie i lubisz seks? - zadał pytanie retoryczne. - Nie, dla mnie nie było to takie oczywiste. Myślałem że jednak odwzajemniasz moje uczucia, że zostawiłaś w tyle puszczanie się i narkotyki. Miałem nadzieje, że uda nam się, że pomogę rzucić ci te wszystkie uzależnienia i odciąć się od tego życia, żeby dawna Sel wróciła. Ale tobie nie da się pomóc. Jesteś zwykłą dziwką i narkomanką nie obchodzi cię nic więcej niż ty sama i żeby tobie było dobrze. Po co było to wszystko, żebyś mogła mnie zniszczyć i złamać mi serce. - Krzyknął. - Udało ci się, jesteś zadowolona – powiedział już cicho. W moich oczach zebrały się łzy.
On ma racje, pozostałam cicho, bo temu nie da się zaprzeczyć.
- Wyjdź – warknął po chwili.
- Co?... -
- Powiedziałem, żebyś wyszła – powtórzył. Zrobiłam krok w jego stronę, ale się odwrócił ode mnie. Ręką zaczął szarpać się za włosy. Zaczęłam podnosić rękę by go dotknąć, ale opuściłam ją, to bez sensu. Skrzywdziłam go, ale ja krzywdzę wszystkich po kolei, najwidoczniej mam to we krwi. Wybiegłam z pokoju, próbując zatrzymać łzy. Zabrałam po drodze swoją torbę i założyłam buty po czym wybiegłam z domu wprost w burzę. Wystarczyła chwila bym była cała mokra. W połowie podwórka Nialla, potknęłam się i przewróciłam na kolana, wpadając prosto w błoto. Rozbryzgało się na wszystkie strony, ochlapując mnie całą, ale mam to gdzieś. Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać. Nie mam siły się podnieść i iść dalej.
Chyba właśnie zrobiłam najgłupszą rzecz w swoim życiu.
Ale jestem zbyt słaba by to naprawić.
Czemu płaczę? Przecież to wszystko moja wina, wszystko zepsułam ja, powiedziałam mu, że go nie kocham, więc dlaczego czuje się jakbym miała umrzeć. Tak cholernie nie rozumiem swoich uczuć.
Zniszczyłam się.
Niall ma racje mnie już nie da się uratować. Już od dawna się nie da.
Nie wiem ile już klęczę w tym błocie, ale zaczęły przechodzić mnie dreszcze, jest cholernie zimno. Ale dobrze zasługuje na ból.
Dławię się własnymi łzami i ledwo łapię oddech. Krew buzuje mi jak nigdy.
Potrzebuje...
Co jest?! Całe moje ciało się spięło gdy poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Szybko podniosłam głowę i zobaczyłam Nialla. Przez moje ciało przeszła fala ulgi. Szybko podniosłam się z ziemi i mocno się do niego przytuliłam. Jednak nie odwzajemnił mi tego, stał sztywny i spięty z rękoma opadniętymi wzdłuż jego ciała. Powoli się od niego odsunęłam. Spróbowałam spojrzeć mu w oczy, ale unikał mojego wzroku.
- Zmarzłaś – stwierdził – Tą ostatnią noc, spędzisz u mnie, niebezpiecznie jest chodzić w burzę, ale jutro, nie chcę cię już widzieć – powiedział oschle, odwrócił się i zaczął wracać do domu. Ruszyłam za nim, wycierając łzy z policzków, choć cały czas napływały nowe. Czego ja się spodziewałam, że wszystko będzie w porządku? Weszłam za nim do środka. Nie wiedziałam czy mam za nim iść czy nie, więc zostałam w salonie, gdy on zniknął u siebie w pokoju. Po chwili wrócił trzymając koszulkę i spodnie.
- Masz, weź prysznic bo jesteś cała w błocie. -
- Niall... - sama nie wiem co chciałam powiedzieć.
- Możesz przespać się w pokoju gościnnym. - Odwrócił się i odszedł zostawiając mnie samą. Po chwili ruszyłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Jestem przemoczona i cała w błocie, makijaż rozmazał mi się na twarzy, zostawiając okropne smugi. Zdjęłam z siebie ciuchy i wrzuciłam do pralki, sama natomiast weszłam pod prysznic i zaczęłam się myć. Gdy skończyłam, ubrałam to co dał mi Niall. W drodze do pokoju gościnnego, zatrzymałam się przed pokojem Nialla. Sama nie wiedząc co chcę zrobić.
Dał mi jasno do zrozumienia, że nie chcę mnie widzieć. Jak najszybciej odsunęłam się od drzwi. Szybko znalazłam się w łózko, przytulając do kołdry i mocząc poduszkę.
Mam nadzieje, że mi kiedyś wybaczy.

Rano*
Zostawiłam ubranie Nialla na pralce i założyłam swoje, które zdążyło uprać się i wyschnąć w nocy. Wyszłam z łazienki rozglądając się na wszystkie strony. Jestem w tym miejscu ostatni raz.
Jest dopiero piąta rano więc Niall jeszcze śpi. Po cichu weszłam do jego sypialni i zobaczyłam go rozłożonego na łóżku. Wygląda tak spokojnie. Podeszłam do niego i uklękłam przy łóżku.
- Wybacz, że jestem zbyt wielkim tchórzem by cię pokochać – powiedziałam, chociaż dobrze wiem, że nie słyszy. - Ze jestem zbyt wielkim tchórzem, żeby przyjąć do świadomości to że już od dawna cię kocham. Poczułam łzy na policzkach, więc szybko je wytarłam. Wyjęłam z torby bransoletkę, którą dał mi na samym początku naszej znajomości, było to tak dano temu. To zwykła bransoletka składająca się z plastikowych i kolorowych koralików. Kupił wtedy cukierki z prezentem w środku, a prezentem była właśnie bransoletka. Dla innych jest to gówniane, ale dla mnie ma ogromną wartość sentymentalna. Położyłam ją na jego szafce nocnej. Nie powinnam jej dłużej mieć.
- Żegnaj i wybacz – powiedziałam i pocałowałam go w czoło po czym zniknęłam z jego domu.

Oczami Nialla*
Powoli otworzyłem oczy. Czuje się strasznie, pierwsze co to od razu zaczęły do mnie napływać myśli z wczoraj. Podniosłem się z łóżka i usiadłem na nim nogi opuszczając na ziemię. Przetarłem twarz dłońmi i sięgnąłem na stolik nocny po telefon. Po chwili zobaczyłem na nim kolorową bransoletkę. Podniosłem ją. Skąd ona się wzięła? Przed moimi oczami pojawiły się pierwsze momenty mieszkania z Sel. No tak dałem to jej, myślałem że dawno to wyrzuciła, przecież to jest beznadziejne. W moich oczach pojawiły się łzy, a jednak trzymała to przez tak długi czas.
- Kurwa mać! - Krzyknąłem i opadłem na łóżko. Czemu do cholery ona jest taka trudna.

Oczami Sel* Dwa dni później*
Cała mokra przez ulewę, weszłam do obskurnego budynku. O cholera jak zimno. Schodami pobiegłam na górę, to tam najprawdopodobniej znajdę Martina i resztę. Na samej górze poczułam zapach zioła, alkoholu i jeszcze jakiś dziwny odór. Weszłam do pokoju i zobaczyłam Martina leżącego na podłodze, Jest cały sztywny i nie widać by w ogóle oddychał. Przyłożyłam rękę do ust by nie krzyczeć. Przełknęłam ślinę i szybko do niego podbiegłam, upadłam na kolana i spojrzałam na jego twarz. Ma szeroko otwarte oczy i patrzy w przestrzeń. W moich oczach pojawiły się łzy.
Złapałam go za dłoń, która jest strasznie zimna. Zaczęłam płakać.
- Martin coś ty narobił? - zapytałam szeptem. Przytuliłam policzek do jego dłoni i łkałam dopóki nie zabrakło mi łez.
Odsunęłam się od ciała Martina i wyjęłam telefon. Wybrałam numer na policję. Muszę to zgłosić, nawet jeśli się wyda, że bawimy się w narkotyki... Tylko, że to nie jest już zabawa...
- Halo - Usłyszałam kobiecy głos.
- M-mój przyj-jaciel, on-n nie ż-żyje – Jąkałam się i mówiłam przez łzy to cud, że babka mnie zrozumiała.
- Przyjęłam gdzie pani teraz jest? - Podałam jej adres, zapytała także o moje dane i takie tam. Opowiedziała, że niedługo ktoś będzie na miejscu i żebym nigdzie się nie oddalała. Rozłączyła się, a ja rzuciłam telefonem o ziemie, krzycząc.
Moje życie to jedne wielkie bagno!
Piętnaście minut później do pokoju weszła policja. Siedziałam na ziemi opierając się o ścianę i i patrząc tępą w przestrzeń. Jeden z funkcjonariuszy podszedł do mnie.
- Dobry wieczór pani... Selena Green? - spytał. Kiwnęłam głową. - Muszę zadać pani kilka pytań – Znów tylko kiwnęłam głową nawet na niego nie patrząc i nie słuchając go.
- Czy moglibyśmy przenieść się na kanapę, tam będzie wygodniej niż na ziemi – spytał. Przeniosłam na niego wzrok pełen łez, strachu i bólu. Zaczęłam się powoli podnosić z ziemi, Złapał mnie za ramię i pomógł wstać. Tępo ruszyłam w stronę kanapy, rzuciłam spojrzenie na ludzi kręcących się wokół Martina. Usiadłam na kanapie, obok mnie usiadł policjant.
- Nazywam się Robert mon – przedstawił się. Ma dziwne nazwisko. - To pani zadzwoniła na komisariat? - Przytaknęłam. - Jak pani się tu znalazła? - Przez chwilę siedziałam cicho.
- To takie nasze miejsce spotkań, ze znajomymi. Miałam nadzieje, ze jak zwykle będą tu siedzieć, więc przyszłam. - Mój głos jest cichy i ochrypły.
- Jak nazywa się pani przyjaciel? -
- Martin Stock. - Gdy ja mówiłam on cały czas pisał coś w tym swoim notesie. To denerwujące.
- Co pani zrobiła jak znalazła ciało? -
- Uklękłam nad nim i zaczęłam płakać dopiero potem zadzwoniłam do was. -
- Jakie stosunki miała pani z ofiarą? - Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Był moim przyjacielem, co to w ogóle ma do rzeczy – warknęłam.
- Ekhm.. Nic – odchrząknął.
- Czy ma pani jakieś pomysły co do tego jak zginął? - spytał. Spuściłam wzrok. - Panno Green? - dopytuje gdy nie odpowiadał. W tej samej chwili podszedł do nas jakiś facet w białych rękawiczkach.
- Panie moon, możemy stwierdzić, że chłopak umarł z przedawkowania. Nie jesteśmy pewni, ale leży tu już pewnie od jakiś dwóch dni, większą pewność będziemy mieli po sekcji zwłok – powiedział.
- Dziękuje – powiedział.
Leży tu już od dwóch dni??!
- Panno Green, czy wiedziałaś, że pani przyjaciel bierze narkotyki? - spytał, ale ja już dawno byłam myślami gdzie indziej.
- Mogę już iść? - spytała.
- W połowie przesłuchania? - spytał zaskoczony.
- Tak, chcę już iść – powtórzyłam twardo.
- Rozumiem, że jest ci ciężko, ale... -
- Nie, nie rozumie pan – powiedziałam.
- Nie mogę cie teraz puścić – powiedział. A pd kiedy to jesteśmy na ty.
- Dlaczego nie? - spytałam wkurzona.
- takie są procedury – wyjaśnił.
- Mam gdzieś te procedury – krzyknęłam. Pan Mon już nie miał takiej miłej miny jak przed chwilą.
- Panie mon? - Jakaś policjantka go zawołała.
- Zostań tutaj i zaczekaj na mnie. - Gdy tylko się odwrócił i odszedł kawałek, jak najszybciej ruszyłam do wyjścia. Na skodach zaczęłam biec i biegłam dopóki nie byłam daleko od tego miejsca.

Pół godziny później*
Z całej siły zapukałam do drewnianych drzwi, należących do małego domku. Zero odpowiedzi, więc zapukałam jeszcze raz, aż w końcu drzwi się uchyliły.
- Selena? Co ty tu robisz? - spytała Alex. Wyglądała jakby nie spała od wielu dni i cały czas płakała.
- Jak mogliście to zrobić? - zapytałam wkładając w to jak najwięcej żalu, rozczarowania i wszystkiego co może zadać jej ból. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Co mieliśmy zrobić nie patrz tak na mnie, wystraszyliśmy się, nawet nie wiesz jak żałujemy – powiedziała łkając.
- Żałujecie?! On przez was nie żyje, rozumiesz nie żyje – krzyknęłam i ja popchnęłam ją waląc rękoma o jej klatkę piersiową. Zachwiała się i prawie przewróciła, ale w ostatniej chwili utrzymała się na nogach. Weszłam do środka jej małego domku. Patrzyła na mnie przestraszona i zaskoczona, jakby nie spodziewała się, że mogę to zrobić. Obok niej pojawił się Milo.
- Sel co ty wyprawiasz? - spytał. Widać po nim zmęczenie.
- Co ja wyprawiam mogliście go uratować, ale woleliście stchórzyć i uciec, to wszystko wasza wina – krzyknęłam. W oczach Alex rozpalił się ogień.
- Myślisz, że to tylko nasza wina?! Przez ciebie był nieszczęśliwy to przez ciebie przedawkował, a to tylko dlatego, że wolałaś jakiegoś bogatego chłoptasia - krzyknęła.
- Nie mieszaj w to Nialla – warknęłam.
- Powiedział, że woli umrzeć niż patrzeć jak układasz sobie życie z innym facetem. Gdybyś tylko widziała, że on cie kocha nigdy by do tego nie doszło. On cały czas miał nadzieje, a przez ciebie ona w nim zgasła razem z życiem . - Nie mogąc jej słuchać rzuciłam się na nią i zaczęłam walić po twarzy.
- Nie prawda, to wy przy nim byliście powinniście mu pomóc zadzwonić do szpitala, wtedy by przeżył... -
Zaczęłyśmy się bić, nasze krzyki zaczęły robić się niewyraźnie i bez sensu.
W końcu Milo odciągnął nas od siebie.
- Uspokójcie się do cholery – warknął. - Nie cofniemy czasu, wszyscy jesteśmy tu winni. -
Wytarłam ręką coś ciepłego i lepkiego spływającego mi po brodzie. To krew.
- Już mi go tak bardzo brakuje – psiknęłam zaczynając płakać.
- Mi też – przytaknęła Alex i razem ze mną zaczęła płakać. Po chwili już płakałyśmy w swoich objęciach.
- Przepraszam – załkała Alex.
- Ja też cię przepraszam. -
- Co zrobiłaś, jak go znalazłaś? - spytał Milo.
- Zadzwoniłam na policje – powiedziałam. Przytaknął ze zrozumieniem.
- Mówiłaś im coś o nas? - dopytuje. Pokręciłam głową.
- Uciekłam stamtąd. -
- Musimy przyjąć to na klatę, nie patrząc na konsekwencje – powiedział. - Martin nie żyje już nigdy nie będzie tak samo. -
- Co z Violet? - spytałam.
- Wyjechała na kilka dni – powiedziała Alex.
- To dobrze – stwierdziłam.
Resztę nocy przegadaliśmy obmyślając nad tym co zrobimy. Skończyło się na tym, że musimy z tym skończyć raz na zawsze i tak na serio. Musimy jakoś uczcić śmierć Martina, on by nie chciał, żebyśmy się przez to poddali i zniszczyli się tak samo jak on. Jak zgłosi się po nas policja to opowiemy im całą prawdę. Tak będzie najlepiej.
Rano obudziłam się cała niewyspana, zasnęłam w ubraniach co jest strasznie nie wygodnie. Nadal mam na sobie rzeczy, w których opuściłam dom Nialla. Wyglądam jak bezdomna. Jestem cała brudna, a ciuchy w niektórych miejscach się podały. Mam też na sobie zaschłą krew po walce z Alex i muszę przyznać, że ma parę bo nieźle mnie obiła.
Wstałam z kanapy w domku Alex. Ona razem z Milo śpią u niego w sypialni. Nie żegnając się z nimi wyszłam z domu. Nie pada dziś deszcz, ale i tak jest chłodno. Kilkanaście minut później byłam w miejscu docelowym. Mam nadzieje, że jest w domu. Założyłam kaptur podeszłam do tylnej furtki otwierając ją kluczykiem, który kiedyś dał mi Niall. Nie obchodziło mnie to, że stoi tu kilka fanek i z wielkim zdziwieniem mi się przypatrują. No tak to musi być dziwne gdy jakaś wyglądająca na bezdomną ma klucz od podwórka ich idola. Szybko weszłam za płot i zamknęłam furtkę, za nim obudziły się z transu i szoku. Przełknęłam ślinę i ruszyłam dalej ścieżką póki nie znalazłam się przed drzwiami, niedaleko stał ochroniarz. Dziwnie mi teraz bo to ten sam ochroniarz co wtedy gdy ostatni raz widziałam Nialla, mógł to wszystko widzieć. Zarumieniłam się lekko. Facet spojrzał na mnie po czym odszedł jak najdalej jakby chciał dać mi i Niallowi więcej prywatności. Czy on czasem nie ma obowiązku wyrzucić stąd nie proszonych gości?
Z wielką niepewnością zadzwoniłam do drzwi. Serce bije mi jak szalone.
Po ja tu przychodziłam?
Nogi zrobiły mi się jak z waty gdy zobaczyła, że otwierają się drzwi.
W przejściu ujrzałam Nialla. Spojrzał na mnie bez uczuć.
- Co tutaj robisz? - spytał. Wzięłam głęboki oddech.
- Wiem, że mnie nienawidzisz i nie chcesz mnie słuchać, ale muszę ci to powiedzieć. Po tym jak Harry mnie zranił, przyrzekłam sobie, że nigdy więcej nie dam zrobić sobie krzywdy, a jedyny sposób, żeby nie być krzywdzonym przez osobę, którą się kocha, nie zakochiwać się. Właśnie to robiłam przez cały czas nie zważając na to, że przez to ranię innych. Niestety przez ciebie złamałam to postanowienie, zakochałam się w tobie. Pokochałam cię jak nigdy jeszcze nikogo. Trudno mi nawet oddychać gdy nie ma cię w pobliżu. Oszukiwałam ciebie i siebie mówiąc, że nic nie czuje, ale tak naprawdę bałam się znowu ktoś mnie zrani, nie chciałam sobie uświadomić, że cię kocham. Kocham cię od zawsze, ale byłam zbyt głupia by to zauważyć. Przepraszam cię za wszystko co ci zrobiłam i że przeze mnie jesteś nieszczęśliwy, ale błagam cię wybacz mi i daj mi jeszcze jedną szansę – Skończyłam swój monolog mówiąc szybko i nie składnie. Niall jednak dalej pozostawał cicho. Oparł się o framugę i skrzyżował ręce na piersi. Przyglądał mi się zimnym wzrokiem. Spuściłam wzrok. Ta cisza to wystarczająca odpowiedz.\
- Okej rozumiem – wymamrotałam. Odwróciłam się i zacząłem odchodzić. W oczach pojawiły mi się łzy. 
Porażka....
______________________________________________________________________________
Jedno słowo : ZJEBAŁAM

6 komentarzy:

  1. Czemu nie może być zawsze pięknie i cudownie ? Mają skończyć razem i kropka. Jest świetne, wcale nie zjebałaś ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu on jej nie wybaczy ?? Grrr.... :( smutam niech oni do siebie wrócą ;) pozdrawiam Stylesowa - http://niallhappystory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. O bosh szybko next! Kocham Twoje ff :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oo,, boskie <3 chce jeszcze :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne *.* czekam na następną część :))

    OdpowiedzUsuń